„Patataj, patataj, pojedziemy w cudny kraj...”. Każdy, kto miał szczęście cieszyć się dzieciństwem normalnego polskiego malucha, siedział kiedyś na bezpiecznym ojcowskim lub wujowym kolanie i doświadczał emocjonującego podrygiwania w rytm tego wierszyka. I nieistotne, że często nigdy później się nie dowiedział, że wierszyk ów napisała jedna z najwybitniejszych polskich pisarek, Maria Konopnicka. I że pochodzi on z uroczego zbioru „Co słonko widziało”.
A słonko widziało niejedno. Tytułowy wiersz opowiada o sielskim życiu polskiej wsi, gdzie gwarancją dobrego bytu była uczciwa praca. „Jak szła Wisła do morza”... no nie, tego chyba nie trzeba wyjaśniać, ale słowa głęboko zapadną w każde małe serduszko. „Jadą, jadą dzieci drogą” śpiewało się w przedszkolu, a że świat jest piękny, udało się nie zwątpić nawet po wejściu w dorosłość. Stefek Burczymucha, czyli zuch nad zuchami, najmocniejszy w buzi, pozostaje ulubionym bohaterem do obśmiewania dla małych rycerzy i królewien, i cóż stąd, że w wieku dojrzałym każdy nabiera dla niego wyrozumiałości...
Jednak wiersze „Zajączek” czy „Zosia i jej mopsy” wygodniej będzie odłożyć na bok do czasu aż pociechy będą w stanie pojąć różnice stopnia wrażliwości w rozmaitych sferach życia w wieku XIX i dziś.