Urodzona na austriackiej prowincji Monika Helfer otwiera wydaną w 2020 roku „Hałastrą” autobiograficzny tryptyk rodzinny, w jakim przygląda się własnym korzeniom. Autorka cofa się w czasie do września 1914 roku, czyli wybuchu Wielkiej Wojny, która naznaczyła początek małżeństwa jej dziadków. To ich głównie dotyczy ta historia, utkana z rodzinnych przekazów, domysłów, pytań i wątpliwości. Najłatwiej byłoby przyporządkować tę prozę do popularnego dziś gatunku autofikcji, ale Monika Helfer tka tu literaturę par excellence, której stawką nie jest zrelacjonowanie osobistego życia, lecz uniwersalna opowieść o człowieczeństwie.
„Może było właśnie tak. A może nieco inaczej” – zdaje się mówić Helfer opisująca swoich bohaterów ze współczuciem i taktem, jakich mógłby się od niej uczyć niejeden czuły narrator i niejedna czuła narratorka. Wyjątkowość Hałastry tkwi właśnie w jej tonie, z jednej strony sprawozdawczym i nieuzurpującym sobie prawa do wszechwiedzy o bliźnich, z drugiej wrażliwym na coś, co tłumacz tej powieści, Arkadiusz Żychliński, określił w posłowiu jako mikroemocje.
Helfer to literacki Vermeer: maluje swój świat z półcieni, drobnych gestów, spojrzeń i milczenia. Nie ma w tej literaturze ideologii ani niczego, co mogłoby podpadać pod jakąkolwiek hasłowość myśli i uczuć, wszystko jest niejednoznaczne, niedopowiedziane, wskazujące, że każdy z nas jest tajemnicą, ale odsłaniające też oczywistą prawdę, o której czasem zapominamy, że w tajemnicy tej nie ma niczego tajemniczego: wszyscy jesteśmy podobni i wszyscy najbardziej potrzebujemy miłości.
Przy tym „Hałastra” mimowolnie wpisuje się w aktualne trendy, jest bowiem opowieścią o ludziach z marginesu, o najbiedniejszych z biednych, do których reszta społeczności odnosi się z mieszaniną lęku i pogardy.
Dziadkowie autorki, Josef i Maria Moosbruggerowie, żyli z siódemką dzieci poza granicą wsi, na samym skraju przysiółka, tam, gdzie ziemia była ugorem. „Mówiono na nich die Bagage, czyli hałastra. Nazwa wzięła się od ciężarów przenoszonych kiedyś na barkach, bo ojciec i dziadek Josefa byli najemnymi tragarzami, czyli ludźmi, którzy nigdzie nie przynależą, nie mają porządnego dachu nad głową, ciągną od zagrody do zagrody, pytają o pracę, a latem znoszą do stodół rolników większe od człowieka bele siana; to był najniższy ze wszystkich zawodów, gorszy nawet od parobka”. Niemieckie die Bagage w źródłosłowie ma bagaż, ale przede wszystkim – jak wskazuje Żychliński – jest pogardliwym określeniem ludzi nisko ocenianych. Oznacza tyle, co „motłoch”, „obdartusy”, „hołota”, „chachary” czy „hałastra” właśnie. Polski tłumacz jest bodaj jedynym, który podjął się w tytule gry z tym niejednoznacznym niemieckim słowem, za co należą mu się ukłony – francuskie wydanie powieści wyszło pod tytułem Héritages [Dziedzictwo], włoskie I Moosbrugger [Moosbruggerowie], hiszpańskie Los Últimos [Ostatni], angielskie Last House Before the Mountain [Ostatni dom przed górą], który to tytuł, jak trafnie zauważa Żychliński, niepotrzebnie romantyzuje pozbawioną romantyzmu opowieść Helfer.
Stosunek do hałastry komplikuje mieszkańcom wsi uroda Marii Moosbrugger, pożądanej przez wszystkich mężczyzn. Kiedy Josef idzie na wojnę, przedstawiciele płci męskiej (od burmistrza, przez nauczyciela, po proboszcza) czują się w prawie, by rozporządzać ciałem opuszczonej mężatki, choćby tylko w teorii.
Helfer w subtelny sposób pokazuje, że piękno w patriarchalnej, tradycyjnej społeczności bynajmniej nie jest darem, lecz przekleństwem, zwłaszcza gdy towarzyszy mu „temperament”. „Coś ty taka, żywa?” – powtarzano Marii z wyrzutem. „Bycie żywym – konstatuje autorka – przed stu laty oznaczało swego rodzaju przewinę”. Dziś możemy czuć wdzięczność do naszych babek, które nie dały żywości w sobie zabić i dzięki którym żyjemy pełniej. Pomijając „złe pochodzenie”, to jest akurat dobry bagaż Moniki Helfer, choć ma on swoją cenę.
***
„Trochę jakby Ibsen, ale taki w Bullerbyn. Umiały tak pisać Natalia Ginzburg czy Tove Ditlevsen, umiał tak pisać Danilo Kiš – i jeszcze kilkoro innych, nie tak znowu wielu” – fragment posłowia Arkadiusza Żychlińskiego (ciąg dalszy ebooka w pełnej wersji książki)
(Opis pochodzi od wydawcy).
„Hałastra” – jak czytać ebook?
Ebook przeczytasz wygodnie w aplikacji mobilnej Publio na swoim smartfonie lub tablecie.
Masz czytnik ebooków (Kindle, PockeBook, inkBook itp.)?
Pobierz plik elektroniczny epub lub kindle mobi i czytaj tak, jak lubisz.
Przed zakupem możesz zapoznać się z darmowym fragmentem książki.