Na pierwszym roku niektórzy z nas tracą życie. Na drugim roku reszta traci człowieczeństwo.
XADEN RIORSON
Nie chodzi o to, że szkolenie jest wyczerpujące czy wyjątkowo brutalne albo stworzone do tego, by przesuwać próg bólu kadetów do granic wytrzymałości. Problem stanowi nowy wicekomendant, który postawił sobie za punkt honoru udowodnienie Violet, że jest bezsilna – chyba że zdradzi mężczyznę, którego kocha.
Mimo że ciało Violet jest słabsze i bardziej kruche niż innych, dziewczyna wciąż ma spryt… oraz żelazną wolę. A dowództwo zapomniało o najważniejszej lekcji, jakiej nauczył ją Basgiath: jeźdźcy smoków tworzą własne zasady.
Niestety w trakcie tego roku sama determinacja nie wystarczy. Ponieważ Violet zna prawdziwy sekret ukrywany przez Uczelnię Wojskową Basgiath – i być może nic, nawet smoczy ogień, nie będzie w stanie ich uratować…
Iron Flame. Żelazny Płomień to ekscytująca przygodowa powieść fantasy, której akcja toczy się w brutalnym, pełnym rywalizacji świecie wojskowej uczelni dla jeźdźców smoków. Książka porusza tematy wojny, psychicznych i fizycznych tortur, uwięzienia, przemocy, obrażeń, sytuacji stanowiących zagrożenie dla życia, krwi, rozczłonkowania, podpalania, morderstwa, śmierci ludzi i zwierząt, utraty rodziny, żałoby, zawiera również wulgaryzmy i opisy o zabarwieniu erotycznym, dlatego czytelnicy wrażliwi na takie tematy powinni wziąć to pod uwagę i przygotować się na udział w rewolucji…
🔔 Jak przeczytać ebook „Iron Flame. Żelazny płomień”?
• w aplikacji mobilnej Publio na swoim smartfonie lub tablecie (iOS, Android),
• na czytniku ebooków typu Kindle, PocketBook, inkBook itp.,
• na komputerze – w darmowych programach Calibre, Adobe Digital Editions,
• w przeglądarce internetowej – np. Firefox z dodatkiem EPUBReader.
Po zakupie ebook pobierzesz w formacie epub i mobi.
🎧 Wolisz słuchać?
W Publio.pl książka dostępna jest także w formacie mp3 jako „Iron Flame. Żelazny płomień” audiobook.
W wersji papierowej „Iron Flame. Żelazny płomień” książka ma 704 strony.
Fragment ebooka „Iron Flame. Żelazny płomień”, Rebecca Yarros
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Rewolucja o dziwo smakuje… słodyczą.
Spoglądam na mojego starszego brata siedzącego po drugiej stronie poharatanego drewnianego stołu w ogromnej, ruchliwej kuchni twierdzy w Aretii i przeżuwam miodowe ciastko, które położył na moim talerzu. Kurde, dobre jest. Naprawdę dobre.
Może to dlatego, że nie jadłam od trzech dni, odkąd mityczna istota – która okazała się nie do końca mityczna – dźgnęła mnie w bok zatrutym ostrzem, co powinno mnie zabić. I zabiłoby, gdyby nie Brennan, który teraz mnie obserwuje i nie przestaje się uśmiechać.
To może być najbardziej nierzeczywiste doświadczenie w moim życiu. Brennan żyje. Veniny, istoty władające czarną magią, które miałam za postaci rodem z bajek, są prawdziwe. Brennan żyje. Aretia wciąż stoi, mimo że została spalona sześć lat temu po rebelii tyrreńskiej. Brennan żyje. Mam nową, trzycalową bliznę na brzuchu, ale nie umarłam. Brennan. Żyje.
– Dobre te ciastka, co? – pyta, biorąc jedno z półmiska stojącego między nami. – Przypominają mi te, które robił kucharz, gdy stacjonowaliśmy w Calldyrze, pamiętasz?
Gapię się na niego i przeżuwam.
Jest taki… jak zawsze. A jednak wygląda inaczej, niż go zapamiętałam. Jego kasztanowe loki są przycięte blisko skóry głowy, choć kiedyś falowały nad czołem, twarz jest pozbawiona miękkości, a wokół oczu pojawiły się niewielkie zmarszczki. Ale ten uśmiech? Te oczy? To naprawdę on.
A fakt, że postawił przede mną warunek – mam zjeść, zanim zabierze mnie do moich smoków – to ruch zupełnie w jego stylu.
Nie żeby Tairn kiedykolwiek czekał na pozwolenie, co oznacza…
Ja też uważam, że powinnaś coś zjeść. Moją głowę wypełnia niski, arogancki głos Tairna.
Tak, tak, odpowiadam uprzejmie, w myślach znowu szukając Andarny.
Jeden z pracowników kuchni przechodzi obok, posyłając Brennanowi przelotny uśmiech.
Andarna nie odpowiada, ale wyczuwam migoczącą między nami więź, choć nie jest już złota jak jej łuski. Nie do końca widzę w myślach ten obraz, ale mój mózg wciąż jest nieco zamroczony. Smoczyca znowu śpi, co nie jest dziwne, bo zużyła całą swoją energię na zatrzymanie czasu, a po tym, co wydarzyło się w Ressonie, prawdopodobnie będzie musiała regenerować się przez następny tydzień.
– Prawie się nie odzywasz, wiesz? – Brennan przechyla głowę, tak jak zwykł to robić, gdy próbował rozwiązać jakiś problem. – To trochę niepokojące.
– Niepokojące jest to, że obserwujesz mnie, jak jem – odpowiadam po przełknięciu, a mój głos wciąż jest lekko zachrypnięty.
– No i? – Bezwstydnie wzrusza ramionami, a gdy się uśmiecha, w jego policzku pojawia się dołeczek. To jedyna chłopięca rzecz, jaka w nim pozostała. – Kilka dni temu byłem pewien, że już nigdy nie zobaczę, jak… robisz cokolwiek. – Bierze ogromny kęs. Zgaduję, że jego apetyt jest taki sam jak kiedyś, co jest dziwnie pocieszające. – Przy okazji, nie musisz mi dziękować za odnowienie. Potraktuj to jako prezent na dwudzieste pierwsze urodziny.
– Dziękuję. – Zgadza się. Przespałam swoje urodziny. I jestem pewna, że gdy leżałam w łóżku na granicy śmierci, wszyscy obecni w tym zamku, domu czy jakkolwiek to nazwać, bardzo to odczuli.