Małe miasteczko na Dolnym Śląsku, a w nim ludzie – rodzą się, kochają, biesiadują. W pewnym momencie zaczynają znikać. Wymierać. Wraz z nimi ginie Miedzianka. Jaka była przyczyna tej cichej zagłady?
Małe miasteczko na Dolnym Śląsku, a w nim ludzie – rodzą się, kochają, biesiadują. W pewnym momencie zaczynają znikać. Wymierać. Wraz z nimi ginie Miedzianka. Jaka była przyczyna tej cichej zagłady?
Coppferberge, Kopferberg, Kupferberg, potem Miedzianka – niewielkie miasteczko nieopodal Jeleniej Góry, którego nie ma. Tak jak nie ma gospody „Ratuszowej”, gdzie miejscowe panie, plotkując przy jednym ze stolików, krzywiły się zniesmaczone, gdy ich mężowie śpiewali „Gdybyś miał jeszcze jedną teściową, to...”. Nie ma zabaw, podczas których Martin Lachmann grał na saksofonie, a dookoła wirowały roztańczone pary. Nie ma również browaru, papierni, zakładu kamieniarskiego, warsztatów rzemieślniczych. Nie ma pani Trenkler, która szyła koszule, pań Assmann i Alex, które zajmowały się pościelarstwem, pani Bräuer, która handlowała masłem i jajkami. Nie ma cmentarza przy drodze do Mniszkowa z widokiem na Rudawy Janowickie, a w okolicy do dziś wspomina się, jak płyty nagrobne wyciągano z ziemi ciągnikami, a psy rozwlekały po całej wiosce ludzkie kości. Filip Springer przez ponad dwa lata szukał odpowiedzi na pytanie, dlaczego miasteczko z siedmiowiekową tradycją zniknęło z powierzchni ziemi. Czy stało się tak na skutek zniszczeń spowodowanych rabunkowym wydobyciem uranu przez Rosjan prowadzonym tutaj w latach 1948–52? Czy też opowieści o szkodach górniczych zostały wymyślone przez władzę jako pretekst do wyburzenia miasta i ukrycia tajemnicy z przeszłości? Poruszająca reporterska opowieść jest debiutem literackim autora. Krytycy i czytelnicy docenili ją i umieścili w ścisłym finale Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego.