„Płacze pani słowikowa w gniazdku na akacji, bo pan słowik przed dziewiątą miał być na kolacji”. A nie, to nie ta opowieść. Chociaż... Historia się toczy, wieki płyną, a zasadnicze rzeczy się nie zmieniają. „Męska rzecz być daleko, a kobieca wiernie czekać” – ot, i cała sprawa z powrotem Odysa do rodzinnej Itaki.
Wielki wódz wyruszył na wojnę trojańską, jedną z najsłynniejszych w historii. Walnie przyczynił się do upadku grodu Priama, po czym miał szczerą chęć wrócić do domu. Ale jak to z dobrymi chęciami bywa, nie miał szczęścia. Najpierw trafił na wyspę cyklopa Polifema. Straciwszy w przykry sposób kilku ludzi, w końcu dał sobie z nim radę. Na wyspie Ogygia nie poszło mu już tak łatwo, tu trzeba było poradzić sobie z kobietą. Z nimfą Kalypso musiał spędzić aż 7 lat. Z opresji wybawili go dopiero bogowie. W ogóle strach pomyśleć, co stałoby się z Odysem, gdyby nie opieka Ateny. Jej złowieszczy stryj Posejdon, mający z herosem własne porachunki, nie odpuszczał tak łatwo...
Odyseusz, czy do Penelopy wrócił, czy nie, tego nikt oprócz czytelnika się nie dowie, jednak nie to jest główną zaletą wiekowego utworu. Piękny epos, podzielony na 24 księgi, zachwyca formą, tzw. heksametrem. Jest jednym z dzieł, które wywarły wielki wpływ na kulturę europejską i wciąż mówiącym nam ogromnie wiele o ludzkiej naturze. Pycha, zdrada, chciwość, miłość wreszcie, to uczucia, które poruszają ziemię od momentu, gdy istnieje. Plus chęć niespokojnych natur do przeżywania przygody nieustannie splatająca się z pragnieniem stabilizacji i spokoju... To wiedział już Homer, dziś nie odkrywamy Ameryki.