„Ojciec Goriot” to ani romans, ani powieść awanturnicza spod znaku płaszcza i szpady. Autor wiedział, że tworzy zupełnie nowy typ w literaturze – powieść realistyczną, zaglądając ludziom w okna, czy – jak sam to określał, zrywając dachy paryskich mieszkań. Główni bohaterowie tej historii to przystojny, niezamożny 21-letni student, Eugeniusz de Rastignac, i 69-letni były kupiec, Jan Joachim Goriot. Trudno o dwie bardziej różniące się osobowości. Pierwszy pełen ideałów o zdobyciu wykształcenia, karierze i służbie ludziom, drugi wyznający od lat kult pieniądza. A jednak z czasem, i to wcale nie za sprawą pana Goriot, młody człowiek zaczął odchodzić od swoich przekonań, a cała przemiana zajęła mu, bagatela, zaledwie kilka miesięcy.
Cóż warte są zatem ideały, jeśli tak prędko można się ich wyzbyć. Jedna kobieta o nieszlachetnych pobudkach, jeden zły człowiek... No i jeden człowiek, którego ideały są widocznie zbyt wątłe. Eugeniusz de Rastignac pojawi się w następnych powieściach cyklu, już w zupełnie innej skórze.
A sam tytułowy bohater – Jan Joachim Goriot, ojciec dwóch pięknych córek, które dobrze wydał za mąż... Czy służąc zawsze temu samemu panu – mamonie, w finale swojego życia – budząc w czytelniku niemal nieograniczone współczucie – nie okazał się twardszy i bardziej zasługujący na los, który przypadł mu w udziale, niż Eugeniusz?
Piękna, pasjonująca opowieść ku przestrodze, zawsze zatrważająco aktualna.