Gdzie jest „początek wszystkiego”?
Przy mamie i tacie. W ich zbliżeniu i jakiejś miłości. Pięknej, trudnej, bliskiej lub dalekiej.
Początek wszystkiego jest przy bijącym sercu opiekunki i we wspólnym z nią doświadczaniu narodzin. Początek wszystkiego jest w historii pierwszych miesięcy i lat życia.
O tym, że dzieciństwo ma znaczenie, wiemy już wszyscy.
A gdyby tak popatrzeć jeszcze bardziej wstecz?
Bo początek ma znaczenie.
Jaki jest Twój?
🔔 Jak słuchać audiobooka „Początek wszystkiego. Jak to, czego doświadczamy przed narodzinami i w ich trakcie, wpływa na nasze dorosłe życie”?
• w aplikacji mobilnej Publio na swoim smartfonie lub tablecie (iOS, Android)
• na komputerze/laptopie w dowolnym programie obsługującym plik MP3
Przed zakupem możesz odsłuchać lub pobrać darmowy fragment audiobooka.
Audiobook „Początek wszystkiego. Jak to, czego doświadczamy przed narodzinami i w ich trakcie, wpływa na nasze dorosłe życie” czyta Marianna Gierszewska, czas trwania 6 godz. 52 min.
Fragment książki „Początek wszystkiego. Jak to, czego doświadczamy przed narodzinami i w ich trakcie, wpływa na nasze dorosłe życie”
Wstęp
To, co dzieje się w danym momencie pomiędzy dwojgiem ludzi, rozgrywa się na dużo większej liczbie poziomów niż te, które są widoczne z zewnątrz.
Powierzchowne przejawy to malutka cząstka całego zjawiska, tak jak widoczna część góry lodowej jest tylko jej znikomym fragmentem.
Virginia Satir
– Nie chcę teraz rozmawiać. Jestem zła i jest mi smutno. I jest część mnie, która chce cię skrzywdzić, chce powiedzieć coś, co cię zaboli, żebyś się ode mnie odsunął, tak by potwierdziło mi się to, co najgłębiej w sobie znam od zawsze: że wszyscy mnie zostawiają – rzuciłam podczas kłótni do swojego męża, Miłosza.
Mimo wielu lat pracy nad sobą, mimo setek „wygilanych” i wypłakanych warsztatów, mimo wszystkich skończonych szkół i kursów zdarza mi się, że nadal nie wiem, jak przyjmować miłość.
Czasami się tego boję.
Odrzucenia i porzucenia przede wszystkim.
I czasem tak mnie kusi, żeby podłożyć bombę pod wszystko, co w swojej miłości buduję, tylko po to, żeby potwierdzić sobie, że rzeczywiście: nie zasługuję, nie jestem godna i nie mam prawa. Nie tylko kochać, ale i żyć.
Jeszcze kilka lat temu podczas sprzeczki nie zauważyłabym tego momentu i na pewno nie zatrzymałabym się i nie powiedziałabym głośno, co czuję. Zaczęłabym za to atakować relację, Miłosza, a tak naprawdę i przede wszystkim samą siebie. Bo niszczenie siebie znam najlepiej. Niszczenie siebie i udawanie, że „nie potrzebuję” i że „nie zależy mi”. Znam też głęboką potrzebę bycia kochaną i scenariusz, w którym jestem w stanie zrobić wszystko, by to osiągnąć.
Jeśli za cenę miłości miałabym się nie odzywać, zrobiłabym to.
Jeśli za cenę miłości miałabym robić z siebie klauna, zrobiłabym to.
Jeśli za cenę miłości miałabym zniknąć, zrobiłabym to.
I wszystko, co wyżej opisałam, robiłam. To i znacznie więcej. Nosiłam w swoim życiu wiele masek, by nie poczuć bólu i się z nim nie skonfrontować. Przyjmowałam wiele strategii, by przetrwać w świecie, który – jak mi się zdawało – nie wspiera, nie kocha i nie życzy dobrze.
Ile trwa moja praca ze sobą? Już ponad dekadę. Zaczęła się, kiedy zachorowałam na wrzodziejące zapalenie jelita grubego (WZJG). Miałam wtedy niespełna szesnaście lat. Początki tej drogi teraz wspominam jako zabawne: szukałam metod, które zadziałałyby przede wszystkim szybko. Otarłam się o „wdychanie złotego światła” i „wydychanie wrzodów”, o próby zmiany swojego życia w ciągu trzydziestu dni, o wyzwania rozwojowe i mantry wspierające układ autoimmunologiczny. Kto czytał moją pierwszą książkę Być tak naprawdę, ten wie, że wszystko to nie zadziałało, a ja wylądowałam w stanie zagrożenia życia na stole operacyjnym.
W tej książce będę się przedstawiać wielokrotnie. Nie dlatego, że mam kilka osobowości, ale dlatego, że składam się z kilkuset części. Mniejszych i większych cząsteczek siebie samej, cząsteczek ulepionych z moich doświadczeń i historii mojego przyjścia na ten świat.
Nazywam się Marianna Gierszewska i od 2016 roku, kiedy przeszłam operację usunięcia całego jelita grubego, jestem stomiczką. Jestem tą, która żyje pomimo. I to pomimo także będzie stanowiło pewien kompas w tej lekturze.
Dlaczego zaczęłam ze sobą pracować? Bo nie mogłam już dłużej nie widzieć. Znasz tę część siebie, która udaje, że nie widzi? Nie widzi rozpadającego się, obolałego ciała, zmęczenia, niechęci do życia, stale powracających trudnych myśli i przekonań, cyklicznie powtarzających się sytuacji kryzysowych w twoich relacjach.
Od jak dawna udajesz, że nie widzisz?
Od jak dawna udajesz, że nie uwiera?...