Powieść o granicach miłości, która rozbudza emocje i zostaje w człowieku na zawsze.
Młody Hugh Bain, zwany przez wszystkich Shuggiem, to samotny chłopiec, którego dzieciństwo przypadło na trudny okres lat 80. XX wieku w robotniczym Glasgow i który mimo starań nie potrafi sprostać oczekiwaniom swojego otoczenia.
Jego matka, Agnes Bain, chciała od życia czegoś więcej. Marzyła o domu i o życiu na własny rachunek. Kiedy jej niewierny mąż postanawia odejść, kobieta i troje dzieci zostają uwięzieni w górniczym mieście, przetrzebionym przez reformy Margaret Thatcher. Agnes coraz częściej szuka ratunku w butelce i ostatecznie to na dzieciach spoczywa obowiązek uratowania matki. Jedno po drugim wszyscy ją opuszczają, aż zostaje tylko Shuggie.
Jej najmłodszy syn wierzy bowiem w matkę jak nikt i walczy o nią do samego końca. Sam jednak zmaga się z problemami – Agnes pragnie mu pomóc, jednakże z czasem uzależnienie przyćmiewa w jej życiu wszystko, włączając w to ukochanego syna…
Ebook „Shuggie Bain” a życie Douglasa Stuarta
W książce „Shuggie Bain” Douglas Stuart zawarł doświadczenia własnej młodości. Wychowany w Glasgow przez pogrążającą się w nałogu matkę, po jej śmierci wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Tam przez ponad 20 lat pracował jako projektant mody dla znanych marek. W swojej debiutanckiej powieści postanowił jednak wrócić do trudnych czasów spędzonych wśród ludzi złamanych przez kryzys.
Co ciekawe, wiele amerykańskich i brytyjskich wydawnictw odrzuciło książkę Douglasa Stuarta, mimo jej niewątpliwych literackich walorów. Wydana przez niezależnego wydawcę historia szybko zdobyła jednak uznanie i nominacje do prestiżowych nagród takich jak Kirkus Prize czy National Book Award. Zdobyła także Nagrodę Bookera!
Przeczytaj fragment ebooka Douglasa Stuarta „Shuggie Bain”:
Dzień był bez wyrazu. Tamtego ranka opuścił go umysł, zostawiwszy ciało, by błąkało się poniżej. Porzucone, obojętnie oddawało się rutynie, blade, o nieobecnym wzroku w blasku świetlówek, podczas gdy jego dusza unosiła się nad alejkami, myśląc jedynie o jutrze. Nie mógł się doczekać jutra.
Shuggie przygotowywał się do swojej zmiany metodycznie. Przelał na czyste tacki zawartość wszystkich pojemników z oleistymi dipami i pastami. Starł z ich brzegów wszelkie plamki, które szybko zrobiłyby się brązowe, burząc złudzenie świeżości. Pomysłowo ułożył plasterki szynki ozdobione sztuczną natką pietruszki, a oliwki obrócił tak, by lepki sok spływał jak śluz po ich zielonych skórkach.
Ann McGee miała czelność zadzwonić rano do roboty i powiedzieć, że jest chora, pozostawiając wyłącznie na jego głowie niewdzięczne zadanie obsługi działu z garmażerią i rożna. Kilkadziesiąt surowych kurczaków nigdy nie oznaczało dobrego początku dnia, a dziś, gdy odbierało słodycz jego snom na jawie, szczególnie.
Nabił po kolei wszystkie zimne, martwe ptaki na rożen, a potem starannie ułożył je w rządku. Tkwiły tam z pękatymi skrzydełkami skrzyżowanymi na grubych, małych piersiach jak szereg bezgłowych niemowlaków. Dawniej czerpałby dumę z tego ładu. W rzeczywistości przepchnięcie metalu przez guzkowate różowe mięso było proste; trudność sprawiało oparcie się pokusie, by to samo zrobić z klientami. Sterczeli przed nagrzaną szybą i szczegółowo analizowali każdą tuszkę. Wybierali wyłącznie najlepsze, nie zdając sobie sprawy z tego, że z powodu chowu klatkowego wszystkie są identyczne. Shuggie stał tam, przygryzając trzonowcami wnętrze policzka, i z wymuszonym uśmiechem cierpliwie znosił ich niezdecydowanie. Potem cyrk zaczynał się naprawdę.
– Dej mi tera, synek, trzy cyce, pińć udek i jedne krzidełko.
Modlił się o siłę. Dlaczego nikt już nie kupował całego kurczaka? Podnosił tuszkę kolcami do rożna, uważając, by nie dotknąć ptaka rękawicami, a następnie skrupulatnie odkrawał (nie psując skóry) wybrane części za pomocą nożyc do drobiu. Oparty o oświetlenie rusztu, czuł się w tym miejscu jak głupek. Skóra pociła mu się pod siatką na włosy, a ręce miał nie dość silne, by sprytnie podzielić kurczaka tępymi ostrzami. Lekko się garbił, żeby mięśnie pleców odciążyły jego nadgarstki, i przez cały czas się uśmiechał.
Jeśli miał wielkiego pecha, szczypce mu się wyślizgiwały, kurczak spadał z głuchym łomotem i sunął po zasyfionej podłodze. Trzeba było udawać skruchę i zaczynać od nowa, ale nigdy nie marnował uwalanego ptaka. Kiedy kobiety się odwracały, umieszczał go z powrotem obok pobratymców pod gorącym, żółtym oświetleniem. Jak najbardziej wierzył w higienę, ale te małe osobiste triumfy powstrzymywały go przed buntem. Większość krytycznych gospodyń domowych o męskich obliczach, które robiły tu zakupy, na to zasługiwała. Patrzyły na niego z góry tak, że jego szyja pokrywała się jasną czerwienią. W szczególnie kiepskie dni dodawał do taramosalaty wszelkiego rodzaju płynów ustrojowych. Sprzedawał nieprawdopodobne ilości tego burżujskiego gówna.
Pracował u Kilfeathera od ponad roku. W żadnym razie nie miało to trwać tak długo. Po prostu musiał jeść i co tydzień zapłacić za kwaterę, a tylko w supermarkecie by go przyjęli. Pan Kilfeather był skąpym sukinsynem; chętnie zatrudniał każdego, komu nie musiał płacić pełnej stawki, Shuggie zaś mógł brać krótkie zmiany, które wpasowywał pomiędzy swoje nieregularne obecności w szkole. W marzeniach planował ruszyć naprzód. Od zawsze uwielbiał szczotkować włosy i się nimi bawić; tylko to sprawiało, że czas naprawdę leciał. Gdy skończył szesnaście lat, obiecał sobie, że pójdzie do liceum fryzjerskiego, które znajdowało się na południe od rzeki Clyde. Zebrał wszystkie swoje inspiracje, szkice, które kopiował z katalogu Littlewoods, i strony wydarte z niedzielnych magazynów. Pojechał do Cardonald, by zorientować się w kwestii wieczornych zajęć. Na przystanku autobusowym przed szkołą natknął się na grupkę osiemnastolatków. Mieli na sobie najnowsze, najmodniejsze ciuchy i rozmawiali z ożywioną pewnością siebie, która maskowała ich zdenerwowanie. Shuggie szedł dwa razy wolniej niż oni. Patrzył, jak wchodzą przez główne wejście, a następnie przeszedł na drugą stronę ulicy, by złapać autobus zmierzający w powrotnym kierunku. Tydzień później zaczął pracować u Kilfeathera. (ciąg dalszy ebooka w pełnej wersji książki)
„Shuggie Bain” – jak czytać ebook?
Ebook przeczytasz wygodnie w aplikacji mobilnej Publio na swoim smartfonie lub tablecie.
Masz czytnik ebooków (Kindle, PockeBook, inkBook itp.)?
Pobierz plik elektroniczny epub lub kindle mobi i czytaj tak, jak lubisz.
Przed zakupem możesz zapoznać się z darmowym fragmentem książki.
Wolisz słuchać?
W Publio.pl książka dostępna jest także w formacie mp3 jako „Shuggie Bain” audiobook.