Co w dzisiejszych czasach oznaczają miłość, przyjaźń i wierność? To pytania, które jako pierwsze nasuwają się podczas czytania książki/słuchania audiobooka „Ślepnąc od świateł”.
Bohater powieści, Jacek, jako młody chłopak przyjeżdża z Olsztyna do Warszawy. Chce uniknąć powielania egzystencjalnych schematów swoich rówieśników, zostaje więc dilerem narkotyków. Dokonuje życiowego wyboru według własnych upodobań: zawsze lubiłem ważyć i liczyć. Waży więc narkotyki i liczy pieniądze jako handlarz kokainy.
Jego życie toczy się w nocy, kiedy rozwozi towar po mieście. Jego klientów, zamożnych przedstawicieli elity finansowej i kulturalnej, łączy natomiast przekonanie, że kokaina i alkohol kochają bezwarunkowo.
Jakub Żulczyk w audiobooku „Ślepnąc od świateł” pokazuje nam straszną współczesną rzeczywistość. Handlarz narkotyków staje się w niej równie niezbędny dla ludzi jak lekarz, bez którego nie są w stanie przeżyć.
Za opisaną w „Ślepnąc od świateł” niepokojącą historię dilera kokainy Jakub Żulczyk był nominowany do Paszportów Polityki. W 2018 r. HBO wyprodukowało serial na podstawie powieści, a Żulczyk został współautorem jego scenariusza. Ekranizacja, w której zagrało wiele gwiazd polskiego kina, spotkała się z bardzo dobrym odbiorem widzów.
Najważniejsze książki Jakuba Żulczyka
Jakub Żulczyk należy obecnie do popularniejszych polskich pisarzy. Czy to dlatego że w przystępnej formie oddaje najważniejsze problemy współczesnego społeczeństwa? Niewątpliwie książki Jakuba Żulczyka są świetnie skonstruowane, pełne odniesień do popkultury i wciągające jak dobry serial (Żulczyk jest zresztą także scenarzystą). Najważniejsze z nich to: „Zrób i jakąś krzywdę”, „Ślepnąc od świateł” (nominacja do Paszportu Polityki), „Wzgórze psów” (Nagroda Literacka m.st. Warszawy) oraz „Czarne słońce”. W maju 2021 r. ukazała się nowa książka pisarza „Informacja zwrotna”.
Fragment audiobooka Ślepnąc od świateł (mp3) Jakuba Żulczyka:
Jesteśmy w Warszawie. Jest dziewiętnasty grudnia. W radiu zapowiadano silne, nawet dziesięciostopniowe mrozy. Na razie prognoza się sprawdza.
Miasto wygląda jak nabazgrane kolorowymi flamastrami na czarnej płachcie przez ogromne, nadpobudliwe dziecko. Gdzieś z oddali przebija się uszkodzona, świąteczna melodia, przez szum, przez zupę z głosów i kroków, pracujących silników, trzasków zamykanych drzwi. Ta melodia dźwięczy mi w całym ciele jak zapowiedź bólu zęba.
Miasto otwiera oczy, zamknięte w dzień, budzi się cicho i ciężko, przypomina schlanego mężczyznę. Jego powieki rozchylają się powoli, zmęczone, sklejone ropą. Jest spuchnięte, tak jakby w ściany, w chodniki, w okna, w kostkę Bauma – w to wszystko wsiąknęła już na stałe czarna, brudna woda. Przydałby się deszcz, burza, potężny piorun, który chociaż na chwilę przeczyściłby powietrze, wyprasował je.
Przydałaby się powódź.
Miasto otwiera się przede mną jak wymięty egzemplarz taniej książki. Na chwilę otwieram usta, jakbym miał zacząć bezgłośnie śpiewać. Zaraz je zamykam. Z perspektywy tylnego siedzenia wygląda to tak, jakbym po prostu ziewnął. Miasto również otwiera usta. Obudziło się. Chce jeść.
– Czy mógłbyś nie jarać w moim samochodzie? – rzucam to pytanie w kierunku tylnego siedzenia, nawet się nie odwracając.
Wyjeżdżamy z Pileckiego w Puławską. Będziemy jechać cały czas prosto aż na Śródmieście.
– No, ale co chcesz? – odpowiada mi z tylnego siedzenia Stryj.
A może Stryj to ten drugi.
– Gówno. Nie pal, kurwa – odpowiadam.
Otwieram mu tylną szybę, aby wyrzucił papierosa. Pstryka papierosem i cicho warczy, odruchowo, jak skarcony pies.
Nie ma gorszego zapachu niż fajki wklepane na stałe w skórzaną tapicerkę. To smród skóry starego palacza, jego dłoni, oddechu.
Co do tapicerki, jeżdżę grafitowym modelem Audi RS4 z 2009 roku, benzyniak, 305 koni. Silnik 2,2. Był używany, ma śmieszny przebieg; kobieta, od której go kupiłem, jeździła nim prawdopodobnie tylko do najbliższej galerii handlowej. Być może – teoretycznie – nie powinienem jeździć takim samochodem.
– Jakiś pedał siadł ci na zderzak – mówi Stryj.
Zjeżdżam na prawo, aby go puścić. Wymija mnie szybko, po chwili widzę, jak wymija kogoś innego, przyśpiesza i przejeżdża na czerwonym.
– Ki chuj? – mówi Stryj. – Kojarzysz?
Wzruszam ramionami. To nie ma żadnego znaczenia. Jeśli ktoś lub coś ma cię zaskoczyć, i tak to zrobi, nieważne, jak nerwowo będziesz się rozglądał, jak cicho będziesz szedł, na ile zamków będziesz zamykał drzwi. A ktokolwiek jechał tym samochodem, już mnie nie zaskoczy. Widziałem go, mam go na mapie. Biorę go pod uwagę. Wiem o jego istnieniu.
Muzyka, bo nie mogę znieść tych odgłosów, które bez przerwy wydają ci dwaj z tyłu. To dziwne sapanie, które może być po prostu sposobem, w jaki oddychają. To kwestia ich powiększonych serc, wody zebranej w stawach, rozrzedzonej krwi. Jeden z nich bez przerwy bębni palcami dłoni o kolano. Nie będę już zwracał mu uwagi. Nie można zabraniać człowiekowi jego kompulsji i tików. Zwłaszcza człowiekowi mającemu za sobą dziesięć lat pod celą i wyglądającemu jak stary buldog, któremu ktoś na chwilę włożył pysk w blender...
Książkę, audiobook „Ślepnąc od świateł” (mp3) przesłuchasz wygodnie w aplikacji mobilnej Publio, a także na komputerze, tablecie czy smartfonie. Dostępny jest także ebook w formatach epub, kindle mobi.
Wolisz czytać? Kup książkę w formacie epub + kindle mobi w Publio ebook „Ślepnąc od świateł”.