Główna bohaterka to Dorota Jakubiec, samotna absolwentka japonistyki żyjąca z tłumaczeń, którą właśnie zostawił facet. Nie może się otrząsnąć po tym rozstaniu; życie chwilowo straciło dla niej urok. I właśnie na takim życiowym zakręcie odbiera telefon z ośrodka opieki z prośbą, by zajęła się swoim dziadkiem – w ten oto sposób dowiaduje się o istnieniu krewnego. Swojego biologicznego ojca nie zna – zniknął z życia jej matki jeszcze przed porodem. W rodzinie się o nim nie mówiło, a jego miejsce zajął dobry i bardzo przez nią kochany ojczym. Jedzie do szpitala i poznaje dziadka – mrukliwego i nieprzyjemnego w obejściu. Odwozi go do jego chałupy na wieś, z zamiarem niewłączania go do swojego życia. Ale… krok po kroku, zżywa się z nim i z jego sąsiadami. Rośnie w niej także potrzeba dotarcia do korzeni. Któregoś razu, wracając od dziadka do Warszawy, nocuje po drodze w pensjonacie u Kim. Zaprzyjaźnia się z ekscentryczną właścicielką. A z Anglii przychodzi informacja, że biologiczny ojciec Doroty umiera na raka. Dorota zabiera dziadka – by się pożegnał, ojczyna – dla wsparcia i syna Kim – Adama, który jest lekarzem i który potrzebuje chwili oddechu od pracy po stracie swojego pacjenta. Przyjeżdżają w ostatniej chwili – by się pożegnać. Na miejscu okazuje się, że żona ojca to nie ona, a on. I powód rozstania rodziców Doroty był bardziej złożony… Finał jest mimo wszystko krzepiący: Dorota poznała ojca i prawdziwą historię; wyprowadziła się z Warszawy, do chałupy dziadka. I wreszcie zrozumiała, że nie ma co płakać po narzeczonym, który ją zostawił, bo obok ma fantastycznego faceta – Adama.