Faye, którą poznaliśmy w „Złotej klatce”, zakończyła toksyczny związek i zbudowała sobie nowe życie za granicą. Były mąż Jack odbywa karę więzienia, a jej firma kosmetyczna Revenge prosperuje coraz lepiej. Wydawać by się mogło, że to, co najgorsze, minęło. Tymczasem w „Srebrnych skrzydłach” demony przeszłości ponownie atakują główną bohaterkę.
Ktoś usiłuje przejąć firmę Faye. Bizneswoman musi wrócić do Sztokholmu. Z pomocą przyjaciółek zaczyna walkę o firmę, majątek, siebie i swoich bliskich.
Camilla Läckberg przedstawia nam historię zdradzonej i nieufnej kobiety, którą doświadcza życie. Bohaterka „Srebrnych skrzydeł” cierpi, ale potrafi walczyć bezwzględnie i brutalnie. Dlatego też akcja książki jest wartka, a zwrotów jest dużo.
„Dobrze napisana historia zemsty bezwzględnej kobiety, która podejmuje wszelkie środki, aby osiągnąć swoje cele” – „Dast Magazine”.
W nowej serii kryminałów Camilli Läckberg ukazały się książki:
Złota klatka (2019)
Srebrne skrzydła (2020)
Kim jest Camilla Läckberg?
To szwedzka autorka kryminałów, która zawdzięcza sławę serii o śledztwach prowadzonych przez pisarkę Erikę Falck i jej partnera Patrika Hedstroma. W ramach sagi o Fjällbace ukazały się dotychczas powieści: Księżniczka z lodu, Kaznodzieja, Kamieniarz, Ofiara losu, Niemiecki bękart, Syrenka, Latarnik, Fabrykantka aniołków, Pogromca lwów, Czarownica. Wszystkie są dostępne zarówno w formie ebooka, jak i audiobooka.
Przeczytaj fragment e-booka „Srebrne skrzydła”:
Faye przyjrzała się sobie w lustrze windy. Trzej panowie w garniturach spoglądali na nią z uznaniem. Otworzyła torebkę Chanel, zrobiła dzióbek i powoli, starannie umalowała usta szminką Revenge. Założyła za ucho blond kosmyk i zakręciła szminkę z wygrawerowanym R w momencie, gdy winda dotarła do westybulu, a panowie odsunęli się, robiąc przejście. Jej kroki odbiły się echem od białej marmurowej podłogi, a powiew nocnego powietrza zatrzepotał czerwoną sukienką, kiedy portier przytrzymał przed nią szklane drzwi.
– Taksówkę, signora? – spytał.
Z uśmiechem pokręciła głową i nie zwalniając, wyszła na chodnik, po czym skierowała się w prawo. Samochody stały, trąbiły, kierowcy klęli przy opuszczonych szybach.
Faye rozkoszowała się poczuciem wolności, tym, że jest sama w mieście, gdzie zna niewiele osób i nikt nie może się niczego od niej domagać. Poczuciem, że jest wolna od odpowiedzialności i winy. Spotkanie z Giovannim, właścicielem małej rodzinnej firmy kosmetycznej, której wyroby miały uzupełnić istniejącą już linię produktów Revenge, poszło znakomicie. Do Giovanniego dotarło w końcu, że przekonując ją do przyjęcia swoich warunków, nie może stosować wobec niej władczych technik i męskiej dominacji, a wtedy spotkanie obróciło się na jej korzyść.
Faye uwielbiała element gry w negocjacjach. Po drugiej stronie miała najczęściej do czynienia z mężczyznami, którzy ciągle popełniali ten sam błąd, mianowicie nie doceniali jej kompetencji tylko dlatego, że jest kobietą. W końcu musieli uznać swoją porażkę i wtedy reagowali na dwa sposoby. Jedni wychodzili ze spotkania, gotując się ze złości, utwierdzeni w swojej nienawiści do kobiet. A drudzy, zachwyceni jej pewnością siebie i umiejętnościami, wychodzili z wyraźnym wybrzuszeniem w spodniach, pytając, czy przyjmie zaproszenie na kolację.
Był ciepły wieczór, Faye miała wrażenie, że miasto wokół niej wibruje, zaraz chwyci ją w objęcia wraz z jej tęsknotami. Spacerowała bez celu. Okazja się nadarzy, jeśli tylko pozwoli sobie poczuć całym ciałem puls miasta.
Wkrótce będzie znów musiała założyć maskę i grać przypisaną rolę. Jednak dziś wieczorem może być, kim zechce. Szła przed siebie, aż dotarła do pięknego, brukowanego placu, a potem zagłębiła się w labiryncie uliczek.
Pomyślała sobie, że trzeba się zatracić, by móc potem powstać.
Z cienia wyłonił się mężczyzna, ochrypłym głosem oferował jakieś towary. Faye pokręciła głową. Przed sobą zobaczyła skąpane w żółtym świetle wielkie drzwi, które otworzyły się miękko przed czekającą parą. Mężczyzna i kobieta weszli do środka. Drzwi zamknęły się.
Faye przystanęła i rozejrzała się, a potem podeszła. Był tam mały dzwonek. Nad nim kamera. Nacisnęła guzik i nasłuchiwała bezskutecznie sygnału. W końcu rozległ się trzask zamka i drzwi otworzyły się. Ukazało się ogromne pomieszczenie wypełnione pięknymi ludźmi i brzękiem kieliszków. Przed sobą miała szklaną ścianę, a za nią wspaniały taras.
Znajdujące się kilometr dalej oświetlone ruiny Koloseum wyglądały jak rozbity statek kosmiczny.
W wielkim lustrze w złotej oprawie widziała znajdujące się za jej plecami grupki wytwornie ubranych ludzi, pogrążonych w rozmowach. Młode kobiety, piękne i gustownie umalowane, w krótkich, eleganckich sukniach. Mężczyźni na ogół nieco starsi, również przystojni, promieniejący spokojem i tego rodzaju pewnością siebie, jaka często wynika z zamożności. Docierały do niej okruchy rozmów prowadzonych po włosku. Kieliszki były napełniane, opróżniane i napełniane ponownie.
W pewnej odległości zobaczyła całującą się młodą parę. Faye przyglądała im się z fascynacją, wręcz nie mogła oderwać wzroku. Młodzi ludzie, w wieku około dwudziestu pięciu lat. On wysoki, przystojny na sposób włoski, z niegolonym zarostem, z którym było mu do twarzy, wydatnym nosem, czarne włosy czesane z przedziałkiem. Ona w kosztownej sukni koloru kości słoniowej, opinającej się na biodrach i podkreślającej talię. Ciemnobrązowe włosy nosiła niedbale upięte.
Byli ewidentnie tak zakochani, że nie mogli przestać się dotykać. Jego długie palce wędrowały raz za razem po wewnętrznej stronie jej opalonych ud. Faye uśmiechnęła się. Kiedy ich spojrzenia się spotkały, nie odwróciła wzroku, tylko obserwowała spokojnie młodą parę. Podniosła do ust drinka, whiskey sour. Kiedyś ona również była taka zakochana. Jednak ta miłość ją zdusiła, zrobiła z niej bezwolne stworzenie tkwiące w złotej klatce.
Jej myśli przerwało podejście młodej kobiety.
– Chciałabym wraz z moim narzeczonym zaprosić cię na drinka – powiedziała po angielsku.
– Nie wydaje mi się, żebyście potrzebowali towarzystwa – odparła rozbawiona Faye.
– Twojego towarzystwa – owszem. Jesteś bardzo piękna.
Kobieta miała na imię Francesca, urodziła się w Porto Alegre na brazylijskim wybrzeżu Atlantyku, była modelką i malarką. Mężczyzna, Matteo, pochodził z rodziny właścicieli potężnego konsorcjum hotelowo-restauracyjnego, podobnie jak Francesca malował, ale nie tak dobrze jak ona, co podkreślił z nieśmiałym uśmiechem. Oboje byli mili, uprzejmi i potrafili ją rozśmieszyć. Ich apetyt na życie i beztroska były wręcz zaraźliwe. Faye wypiła kolejne dwa drinki. Czuła się olśniona ich urodą, młodością i miłością, ale zupełnie bez zawiści. Nie brakowało jej mężczyzny u boku. Chciała sama kierować swoim życiem bez konieczności brania pod uwagę drugiej osoby. Jednak widok ich obojga razem był dla niej bardzo pociągający.
Po godzinie Matteo przeprosił i oddalił się w stronę toalety.
– Zaraz wychodzimy – powiedziała Francesca.
– Ja też, jutro wracam do domu.
– A może wpadłabyś do nas na trochę, przedłużylibyśmy wieczór?
Faye rozważała propozycję, nie odwracając wzroku. Najwyżej odeśpi podczas jazdy powrotnej do domu. Nie chciała kończyć wieczoru, jeszcze nie. Chciała zobaczyć więcej.